wtorek, 18 czerwca 2013

Cześć, jak się masz?

Powoli zbliża się moment kiedy po kilku miesiącach życia w Anglii wybiorę się z wizytą do Polski. Czasem więc myślę nad tym co mam do załatwienia bo czasu nie będę miał zbyt wiele a chciałbym dobrze go wykorzystać. Przy okazji takiego planowania przychodzą mi do głowy rozmaite rozważania na temat drobnych różnic pomiędzy Polską a Anglią. I tak na przykład, zwykłe powitanie.
Przez ostatnie pół roku przyzwyczaiłem się bardzo do tego, że witając kogokolwiek mówię Cześć, jak się masz? Tutaj zwyczajowo zadaje się to pytanie i niekoniecznie oczekuje na nie odpowiedzi lecz wiele osób mimo wszystko odpowiada i stara się być równie serdecznym. To bardzo miły zwyczaj i człowiek bardzo szybko się do niego przyzwyczaja. Kilka miesięcy pobytu wśród Anglików uczy człowieka takich drobnych sympatycznych zachowań i bardzo łatwo je przyswoić i uznać za własne i naturalne. Jesteśmy mili i uśmiechnięci i tego samego spodziewamy się od innych. Nieczęsto spotyka się kogoś kto nie odwzajemni naszego pozytywnego nastawienia.
Niektórzy twierdzą, że to sztuczne a nawet fałszywe. Nie obchodzi mnie to. Ważne, że miłe i wpływa dobrze na moje samopoczucie podczas kontaktu z innymi ludźmi zarówno w pubach, sklepach jak i państwowych urzędach czy bankach. Ludzie tu wiedzą doskonale, że w godzinach pracy pełnią niejednokrotnie ważne funkcje i od ich decyzji wiele zależy lecz nie stają się tą funkcją i pamiętają, że są takimi samymi ludźmi jak my i każdy chce mieć udany dzień. Oczywiście są wyjątki ale to tylko jednak wyjątki. 
Kończąc te rozważania zastanawiam się czy w Polsce należy utrzymywać ten styl czy dopasować się na kilka dni do polskiej rzeczywistości. Czy pytać o samopoczucie panią w sklepie, kierowcę w autobusie, ludzi, których wzrok spotka się z moim przypadkowo gdzieś np. na przystanku? W Angli niekoniecznie zawsze się zagaduje do obcych osób ale do kierowcy w aucie obok czy kogoś kto na nas patrzy wypada się chociaż uśmiechnąć. Z jednej strony fajnie byłoby gdyby w Polsce panowały takie same zwyczaje i może warto je popularyzować, z drugiej jednak mam pewne obawy. Niedawno wymieniałem uśmiechy z patrolem policyjnym, w nocy, na pustej ulicy. Wiem, brzmi dla Was dziwnie :)
Martwię się jednak czy rzecz tak banalna i przecież dla każdego bardzo pozytywna jak uśmiech drugiego człowieka, nie będzie dla moich rodaków zbyt dużym zmartwieniem. Bo przecież nie chcę nikogo stresować ;)

1 komentarz:

px58 pisze...

Polska nie jest przyzwyczajona do takich gestów. Gdy tylko podejdziesz do obcego człowieka i z uśmiechem zapytasz się go "co słychać?" "jak się czujesz?" to od razu albo spotkasz się ze wzrokiem wlepionym w Ciebie jak w idiotę, albo wyzywanym od lemingów. "No bo niby dlaczego on się uśmiecha ?" Pewnie dlatego, że cieszy się z mojego nieszczęścia ! Gdy jadę samochodem i widzę osobę, która stoi przy pasach, zatrzymuję się, aby ją przepuścić. Powinno spotkać się to z aprobatą ? Nie w Polsce ! W większości spotykam ludzi, którzy patrzą na mnie z pogardą w stylu " nie potrzebuję Twojej łaski żeby przejść przez ulicę "

Zgorzkniałość, brak większego sensu w swoim życiu, próba egzystencji z dnia na dzień z podejściem "nie może być lepiej, mam mało więc nigdy nie będę miał więcej", brak zaufania do samego siebie i fala wciąż narastających kompleksów powoduje, że ludzie raczej skupiają się nad tym, żeby to sąsiad miał mniej, a nie oni więcej. Tylko czas temu zaradzi. To jak wychowamy swoje dzieci jest szansą na odrobinę normalności w Polsce. I tak jest już co raz lepiej. Z tego należy się cieszyć ;-)